MOJE WIELKIE ODKRYCIE Po latach rozmyśliwań, Niemal u schyłku życia, Dokonałem niezmiernie głębokiego odkrycia. Moje wielkie odkrycie Raz na zawsze, niezbicie Rozwiązuje odwieczną Zagadkę, mianowicie Rozstrzyga nieomylnie, Ustala niezachwianie Ostateczną odpowiedź Na ciekawe pytanie, Co dręczy nas od wieków I wciąż wraca od nowa: KTO RZĄDZI ŚWIATEM? Jaka Mafia anonimowa? Nie wierzcie w bajki. Nie ma Żadnego Synhedrionu Sekretnych władców, nie ma Żadnych „Mędrców Syjonu”, Więc to bajka. I bujda, Że „światem rządzą kobiety”, I nieprawda, że „światem Rządzą Żydzi” (niestety!). Nie my, tj. nie oni, Nie Żydzi i nie masoni, Nie mormoni, nie kwakrzy, Nie fabrykanci broni, Nie junkrzy, nie sztabowi Wojskowi kondotierzy, Nie monopole, kartele, Bankierzy ni bukmakierzy, Nie Związki Zawodowe, Nie Standard Oil, nie Watykan, Nie internacjonałka Kalwinów czy anglikan, Nie międzynarodówka „Komuny”, czy „kapitału” Ktoś inny. Kto? – pytacie. Zaraz, ludzie, Pomału! Gotowiście na wszystko? Ha, dobrze, jam też gotów. Słuchajcie: światem rządzi Wielka zmowa idiotów! Światem rządzi sekretna Pomiędzynarodówka Agresywnego durnia I nadętego półgłówka, Trade Union grafomanów, Tajna loża bęcwałów, Klub ćwierćinteligentów, Konfederacja cymbałów, Areopag jełopów, Jałowych namaszczeńców, Pompatycznych ważniaków, Indyczych napuszeńców. To oni, sprzymierzeni W powszechnym związku, który Rozstrzyga o powodzeniu Teatru, literatury, Gramofonowej płyty, Filmu, obrazu, symfonii… To oni decydują O kulturze. To oni Przydzielają posady, Stypendia, nagrody, szanse, Ordery, renumeracje, Bonusy i awanse. Samym instynktem głupoty Odnajdują się wzajem, Rozumieją się wspólnym Językiem i obyczajem, I hasłem, które woła Z ochota raźną i rączą: KRETYNIE WSZYSTKICH KRAJÓW ŁĄCZNIE SIĘ! Więc się łączą Przeciw wszelkim ambicjom, Przeciw wszystkim talentom, Przeciwko swoim wrogom, Przeciw nam – inteligentom. To oni: pan generał, Co dziś rozumie bezwiednie, Jak w cuglach – szach, mach – wygrać Wszystkie wojny poprzednie, To cenzor, który skreśla Wszystkie mądre kawały, Tak, aby w rękopisie Same głupie zostały, To krytyk, co bełkoce, Chociaż nikt go nie słucha, I czepia się cudzego Pióra, jak wesz kożucha, Ekonomista, który Kosztem ogólnej nędzy Uzdrowi „wymianę dewiz” I „pokrycie pieniędzy”, To polityk, mąż stanu, Dyplomata, co wkopie Niewinnych ludzi w Azji, W Afryce i w Europie W tak trudne sytuacje, W tak kręte labirynty, W tak polityczne kanty I dyplomatyczne finty, Że z nich jedyne wyjście Na świat i światło Boże - Przez wojnę, której nikt nie chce, Przez morze krwi i morze Łez. – Oni nas trzymają W ryzach, za twarz i pod batem, To ONI – i to jest właśnie Ta mafia, co rządzi światem. A jaka na nich rada? Bo czuję, moi mili, Że z dziecięcą ufnością Pytacie mnie w tej chwili. Muszę prawdę powiedzieć Wbrew ufności dziecięcej: Niestety, nas jest mało. Durniów jest znacznie więcej… My skłóceni – więc słabi, durnie zgodni – więc silni. My się często mylimy, durnie są nieomylni. My sceptycy, zbłąkani na ziemi i na niebie - a ONI tak aroganccy I tacy pewni siebie, I tacy energiczni, Że serce z trwogi mdleje. Ach, nie znam żadnej rady! Mam tylko jedną nadzieję. Żyję tylko tą drobną Otuchą i nadzieją, Że my umiemy śmiać się! A durnie nie umieją. Kto wie…? może po wiekach, kto wie… może w oddali, To jedno przed durniami Obroni nas i ocali! Tym śmiechem was zasłonię I do serca przygarnę, I może nie pójdziemy Ze wszystkim na He…marne. Marian Hemar, 1961 ROZWAŻANIA O PACYFIZMIE Bolszewicy — pacyfiści. Wrzaskiem pełnym nienawiści Drą się, krzyczą raz po raz: POKÓJ! oraz WALKA KLAS! WALKA KLAS! i jednym tchem POKÓJ! POKÓJ! — wsiem wsiem wsiem. To się wzajem nie wyklucza, Tak komunizm nas poucza. Bo sowiecki cel ustroju W tym jest właśnie, by w pokoju Można wśród światowych mas Krzewić krwawą WALKĘ KLAS. My im, znaczy, spokój dajmy, W niczym im nie przeszkadzajmy, Żeby oni WALKĄ KLAS Mogli rżnąć spokojnie — nas. U nich w zgodzie hasła oba, Komu to się nie podoba, Ten się zara przeistacza W wojennego podżegacza. My faszyści, my burżuje, My nie wiemy, co pacyfizm, Tak jak go interpretuje Dialektyczny apokryfizm. * Do nauki pacyfizmu Nam nie trzeba komunizmu. Bo my wiemy o tym wszystko Od dwudziestu wieków blisko. Nam, dwadzieścia wieków temu, Całą treść i sens problemu Raz na zawsze, wciąż od nowa, Objawiły cztery słowa. My już definicją tą Nauczeni od przedszkoli. Owe cztery słowa brzmią: Pokój ludziom dobrej woli. Pomyśl tylko — w konsekwencji Co wynika z tej sentencji? Ona nas utwierdza trwale W naszej pokojowej roli. Mówi: POKÓJ! POKÓJ! — ale Tylko — ludziom dobrej woli. Ani więcej, ani mniej, Prawda prosta, myśl dostojna, Mówi: Ludziom woli złej — WOJNA! WOJNA! WIECZNA WOJNA! * Z tego sobie wyprorokuj Pacyfizmu zwięzły skrót: Jeśli tobie miły POKÓJ, Dobrą wolę pokaż wprzód. Odkryj na zielonym stole Talie swych fałszywych kart. Pokaż naprzód dobrą wolę, Gdy ci pokój tyle wart. Ludziom daj kajdany zzuć, Niewolnikom wolność zwróć, Zwróć im wolność dusz i serc, Rozwal mur więziennych twierdz, Daj im żyć, jak sami chcą A nie pod komendą twą, Daj im zdjąć żałoby kir, Pokaż, żeś nie zbój i zbir, Że ci wstrętny grozy dreszcz I bat nędzy i niedoli! Potem pełnym gardłem wrzeszcz: PACE! PEACE! PAIX! FRIEDE! MIR! POKÓJ — Ludziom dobrej woli. * Na nic paktów hieroglifizm, Na nic kadr i bomb restrykcja. Świat to wie, że wasz pacyfizm Jedna wielka PACYFIKCJA. Z prahistorii tego świata Coś przypomnę ci, gieroju: Kain, po zabiciu brata, Nigdy nie miał już pokoju. Potem innej nie znał troski W swym pacyfistycznym znoju, Tylko troskę, by gniew Boski Pozostawił go w spokoju. Śmiechem szatańskiego roju Wyła nad nim gawiedź diabla: Trzeba było chcieć pokoju Przed zabiciem brata Abla! Teraz pokój? Po zabiciu? * Pokój z wami? Nigdy w życiu. Marian Hemar, 1956 CAŁĄ NOC PADAŁ ŚNIEG Całą noc padał śnieg Cichy, cichy, cichuteńki Przyszedł świt, a tu świat Cały biały, bielusieńki Jakby ktoś świata skroń Gładził chłodem białej ręki I powiedział szeptem doń: Nic się nie bój, mój maleńki Niech cię głowa już nie boli Niech cię smutna myśl nie trapi Bo od dziś, bo od dziś Pokój ludziom dobrej woli Otwórz oczy, znów się zbudź Z mroku czarnej melancholii I ptaszęcym głosem nuć: Pokój ludziom dobrej woli! W słońcu patrz skrzy się śnieg, Szron na drzewach jak koronki Spoza gór, spoza rzek, Spoza łąki i rozłąki Spoza leśnych, srebrnych cisz, Jakby dzwony skądś dzwoniły I mówiły światu: słysz! Nic się nie bój świecie miły! Niech cię głowa już nie boli Wszystkim żalom połóż kres, Dosyć trosk i dosyć łez Pokój ludziom dobrej woli! Nową drogę zacznij stąd, Już za tobą dni niedoli! Dzisiaj w dzień wesołych świąt: Pokój ludziom dobrej woli! Tak po cichu i powoli Białym śniegiem nuci mu, Choćby dziś w tym jednym dniu: Pokój ludziom dobrej woli! Marian Hemar, 1964